-Ach tak ... Znam je aż za dobrze ... – powiedziałam oburzona i wściekła. Dobrze wiedziałam o kogo chodzi Jenny ...
-Powiedziałaś to tak jakby były twoimi największymi wrogami. Czy one Ci dokuczają? – spytała patrząc w moje oczy przestraszona.
-Właściwie to słowo ”dokuczają” jest w tej sprawie bardzo łagodne. Nie nienawidzą mnie ,a ja ich. Kiedy są wściekłe zawsze wyżywają się na mnie. Pamiętasz tego chłopaka co zepchnął mnie ze schodów? Ta cała Jessica to jest jego dziewczyna ... Kiedyś .. Przyjaźniłam się z nią ,ale jak tylko zaczęła spotykać się z Mattem straciłyśmy nagle kontakty i stała się ona taka jaka jest w tej chwili ... Wredna i samolubna ... – mówiąc to patrzyłam wciąż pustym i zasmuconym wzrokiem w trawę.
- Nie rozumiem. Czyli pokłóciłyście się przez jakiego głupiego chłopaka?! – spytała zaskoczona z nutą współczucia i zarazem oburzenia w głosie.
- Prawdę mówiąc to tak. Zawsze mówiłam jej ,żeby w końcu ze sobą zerwali ,bo to nie ma sensu. Przez niego tylko stawała się coraz bardziej wredna. Ten związek nie wyszedł jej na dobre. Za to Matt od kiedy tylko sięgam pamięcią to od zawsze był moim wrogiem. Jak ona zerwała ze mną kontakty to zaczęła mnie powoli unikać ,aż w końcu zaczęła się wojna ... A wszystko przez bzdury które wygadywał jej Matt. Przecież ja tylko chciałam dla niej dobrze.
-Wiesz .. Może da się to jakoś naprawić. – popatrzyła na mnie z uśmiechem.
-Niby jak? – spytałam smutnie.
– Mam pewien pomysł. Co byś powiedziała na to ,żebym umówiła was jutro na nocowanie u mnie? – złapała mnie lekko za rękę.
-Co?! Żartujesz?! W życiu! Nie chce jej widzieć na oczy!- krzyknęłam oburzona i zabrałam jej rękę.
-W końcu musicie się kiedyś pogodzić. Nie możecie być zawsze wrogami!
-Wybij to sobie z głowy! Ona mnie nie znosi ,a ja jej! Niech już tak zostanie!
-Rozmawiałam z nią i wcale nie ma ona o Tobie takiego złego zdania!
-Taa ...Wątpię ,by mówiła prawdę ... Mówię Ci ona coś knuje! Czuje to!
-Nic nie knuje! Wiem to! Po prostu uwierz mi! – popatrzyła na mnie lekko przerażona.
Miałam wrażenie ,że ta rozmowa nigdy się nie skończy. Nagle poczułam się bardzo dziwnie. Tego uczucia nie mogę zbytnio opisać słowami. Zrobiło mi się tak jakoś ... Zrobiło mi się tak zimno. Poczułam ,że ktoś dotyka moją dłoń i szepcze mi do ucha „Musisz się zgodzić. Spójrz jeszcze raz w jej oczy i zgódź się!”. Ten głos przypominał mi kogoś. Sama nie zielonego pojęcia kogo. Ale był on mi bardzo znajomy ... Znów zaczęłam czuć na sobie widok tej sarny. Tak jakby obserwowała mnie z każdej strony ... Zaczęłam się rozglądać bojaźliwie. Nie wiem co się wtedy ze mną działo. Ale tego uczucia nie da się tak po prostu zignorować. To było coś niecodziennie pierwszy raz czułam coś takiego. Zamyśliłam się tak ,aż w końcu Rose szturchnęła mnie i nareszcie ”się obudziłam”.
-Rose! Tutaj ziema ,żyjesz? – powiedziała lekko zirytowana.
-Eee .. Tak. Co się stało? – spytałam rozkojarzona.
-Nic tylko ,że stałaś tak i wogule nie słyszałaś co do Ciebie mówiłam! Nie no wszystko spoko! Gdzie ty wtedy byłaś na Marsie?!
-Wiesz ... Sama nie wiem co się dzisiaj ze mną dzieje. Chyba muszę na chwilę odpocząć.
-A co z nocowaniem?!
-Może innym razem ... – odpowiedziałam usiłując nie patrzeć jej w oczy. Czułam coś dziwnego gdy w nie patrzyłam.
-Najpóźniej jutro ,bo potem nie mam czasu.
-No dobra ... – powiedziałam cicho.
-Nagle zrobiłaś się jakaś blada. Co się z Tobą dzieje?
-Nie wiem. Muszę się położyć.
-Zaprowadzić Cię do domu? – spytała troskliwie.
-Nie ,dzięki. Sama pójdę ...
-Na pewno?
-Tak. – odpowiedziałam stanowczo.
-Dobra no to do jutra! – pobiegła w głąb lasu nie oglądając się.
-Do jutra .. – wyszeptałam z pod nosa.