poniedziałek, 17 stycznia 2011

"Kałuża" (cz.5)


     Kolejne następne lekcje Luke spędzał z wzrokiem wlepionym we mnie. Ja jak zwykle udawałam ,że tego wogule nie widzę ,ale w głębi duszy zrobiło mi się nagle smutno i pomyślałam sobie ,że on może po prostu szuka kogoś bliższego ,kogoś kto by go zrozumiał ,a w ten dziwny sposób próbuje się do mnie zbliżyć. Może po prostu tak okazuje sympatie. Zajęta tymi myślami spędziłam tak wszystkie lekcje. Zrobiło mi się go żal .. Przecież on wcale nie jest taki zły za jakiego go inni uważają. Może po prostu nie ma odwagi tego powiedzieć. Wkońcu zadzwonił dzwonek.
-Nareszcie -szepnęłam i odetchnęłam z ulgą.
   Spakowałam wszystkie rzeczy do plecaka i dosłownie wybiegłam z klasy. Wciąż nie przestawałam myśleć o Luku. On szedł tuż przedemną ,ale ja nie wzracając na niego uwagi wyprzedziłam go ,tak jakby nigdy nic. Pochłonięta myślami szłam wciąż przed siebie ,aż nagle wpadłam na pewien pomysł. Zatrzymałam się na chwilę tuż przy schodach i przemyślałam to jeszcze raz. Już wiedziałam jak sprawdzić czy Luke rzeczywiscie będzie wszędzie za mną szedł czy to był po prostu „zbieg okoliczności” w co bardzo wątpię .. Ale dla pewności wolałam to sprawdzić. Lecz nagle poczułam ,że ktoś spycha ze schodów. Obróciłam się zaskoczona i leciutko wystraszona.
-Rusz się mała!
     Przed swymi oczami ujrzałam największego głupka ze szkoły. Chyba już się domyślacie kto to był. Tak to Matt. Popatrzył się na mnie jak na wariatkę i lekko się uśmiechnął. Wkońcu popchnął mnie jeszcze mocniej ,tak ,że wkońcu skaturlałam się ze schodów do największej kałuży błota. Obolała i cała brudna wstałam i krzyknęłam:
-Ty mądry jesteś?! Co ty sobie myślisz?! To wcale nie było śmieszne!
-Ha ha! Zobaczcie to Wielka Stopa! Wracaj do klatki tam gdzie twoje miejsce! – śmiał się tak ,że prawie nie mógł wziąć wdechu.
     Nie tylko on się śmiał reszta szkoły również. Tylko jakaś jedna dziewczyna wogule się nie śmiała ,patrzyła się na całą tą sytuacje z przerażeniem. Ale to nie ma znaczenia ,bo po Luku nie było już śladu. Po prostu „zniknął”. Nie zastanawiając się już nad niczym pobiegłam w głąb lasu. Jak już mówiłam jest takie miejsce gdzie chodzę codziennie w środku lasu – właśnie tam się wybrałam. Schyliłam głowę upokorzona i wściekła pobiegłam tam gdzie zawsze szłam w trudnych chwilach się wypłakać. Ponieważ to miejsce nie było daleko to chwilę później byłam na miejscu. Usiadłam na moim ulubionym miejscu – ścietym pieniu na którym zawsze rozmyślałam ,płakałam oraz .. Cieszyłam się. Wiem ,że to dziwne ,ale czasem takie chwile się zdarzały takie w jakich miałam dobry humor. A zdarzały się tylko dzięki moim małym przyjaciołom – zwierzętom. To tylko one zawsze w moim życiu dawały mi malutkie światełko na wiare w nowe i lepsze życie. To im zawdzięczam wszystko.


__________________________________________________________________________________

MAŁE PYTANKO
Chcielibyście ,abym narysowała dla was bochaterkę mojej książki - Rose? Wiem ,że każdy z was inaczej sobie ją wyobrazi ,ale ja chciałabym wam pokazać jak ja sobie ją wyobrażam.

4 komentarze: