poniedziałek, 7 marca 2011

Przepraszam ,ale zawieszam bloga na jakiś czas ...

Ostatnio brak mi czasu na pisanie notek ... Szkoła itp. ... Przepraszam ,ale na jakiś czas zamykam bloga ... Nie wiem na jak długo ... Przepraszam jeszcze raz ... Postaram się niedługo wrócić do pisania leguralnie nowych notek ..

piątek, 18 lutego 2011

Niepohamowana złość (cz.9)

    W nocy śniły mi się ciągle koszmary. Te twarze ... Jacyś nie znajomi mi ludzie. Muzyka z lat osiemdziesiątych i pełno ludzi tańczących w parach. Ja stałam i rozglądałam się wszędzie zakłopotana w mojej piżamie w róże. Wszyscy zachowywali się jakby w ogóle mnie nie było. Nagle muzyka ucichła ... Oni zaczęli iść w moim kierunku w ich oczach była nienawiść i złość. Ja zaczęłam się cofać ,ale za mną była ściana i zostałam w ślepym zaułku. Więcej nie pamiętam. Sen ten był w urywkach co chwile się budziłam nie pamiętam już wszystkiego ..  Serce biło mi coraz szybciej. Jak na chwile otwarłam oczy to przed sobą widziałam wciąż twarz tej kobiety. Wydawało mi się ,że stoi obok mnie i doskonale wie o moich koszmarach. W białej piżamie stała smutna tak jakby mi współczuła. Jej oczy wciąż mnie prześladowały ... Słyszałam pełno głosów które dobiegały nie wiadomo skąd i utworzyły się w jeden wielki harmider. Miałam ochotę krzyknąć z całej siły i rozwalić wszystko co popadnie. Myślałam ,że nie wytrzymał i poniosę się emocją ,rozwalając każdą napotkaną rzecz. Byłam strasznie wściekła to wszystko nie dawało mi spać. W końcu zadzwonił budzik. Ja położyłam się twarzą do poduszki i szepnęłam cicho z ogromną złością w głosie:
-Niech to szlak ... – uderzyłam ręką z całej siły w łóżko i podniosłam się z wciąż nie pohamowaną wściekłością. - Nie przespałam całej nocy ! Więcej nie wypiję tej głupiej kawy.
    Wstałam i walnęłam w duży czerwony przycisk lecz budzik wciąż robił swoje i nie przestawał „pikać”. Nie wytrzymałam ... Wzięłam budzik do prawej ręki na której miałam złoty pierścień który kiedyś należał do mojej cioci i uderzyłam z całej siły budzikiem o ziemie. Patrzyłam tylko jak rozwala się na drobne kawałeczki uderzając o jasno brązowe panele. Byłam wściekła ... Wiedziałam ,że prędzej czy później i tak coś rozwalę. Nie przypuszczałam ,że to będzie nowy budzik ... Ale czego człowiek może nie zrobić w wściekłości ... Tego nie można opanować tak od razu. Człowiek który umie cały czas nad sobą panować nie jest człowiekiem ...  To niemożliwe ,żeby ani razu w ,życiu nie być wściekłym każdy z nas ma przecież gorsze dni. Powiedzcie sami czy nie byliście kiedyś szalenie wściekli? Chyba każdy z was był. I nie mam do tego żadnych wątpliwości. Jesteśmy tak już stworzeni ,że wściekłość musi kiedyś spotkać każdego z nas. Mnie kiedyś w końcu też musiała spotkać ... Zawsze byłam spokojną nastolatką lecz przecież każdy ma złe dni. W tym momencie nie mogłam wytrzymać i krzyknęłam w końcu:
-Niech ten dzień już się skończy! – złapałam się za moje długie blond włosy i pociągnęłam je z całej siły. W końcu uroniłam pierwszą łzę ,a za nią popłynął reszta co przerobiło się w jeden płacz. Nie mogłam się opanować. Usiadłam na łóżko i płakałam tak kilka minut ,aż do momentu kiedy zdałam sobie sprawę ,że to co robię jest banalne i zachowuje się jak jakaś wariatka co do mnie w ogóle nie pasuje.
     Kiedy powstrzymałam nareszcie płacz i otarłam łzy wstałam na równe nogi i założyłam moje ulubione czerwone kapcie. Jak udało mi się w końcu uspokoić to od razu wyszłam powolutku z pokoju kierując się do łazienki której drzwi były na wprost moich. Ostrożnie złapałam za klamkę i pociągnęłam ją otwierając drzwi. Pierwsze co zrobiłam to poszłam uczesać moje długie złociste blond włosy. Złapałam się za szczotkę i spojrzałam w duże ,okrągłe lustro w którym zobaczyłam małą twarzyczkę całą zaróżowioną od płaczu ,a w jej oczach strach i smutek. Powoli gładziłam dokładnie szczotką każdy kosmyk włosów tak jakby to były moje małe skarby.
     Później wzięłam szybko poranny prysznic myśląc wciąż o nieprzespanej nocy i o tym dziwacznym śnie. Zastanawiając się nad tym głębiej doszłam do wniosku ,że to wszystko nie ma sensu. Byłam tak zmęczona ,że powieki zaczęły mi się same zamykać gdyby nie to ,że wzięłam prysznic to chyba bym zasnęła zanim bym doszła do szkoły. Wychodząc z pod prysznica wzięłam szlafrok i owinęłam się nim. Spojrzałam jeszcze raz w lustro i wyszłam z łazienki po czym poszłam do pokoju. Szybko ubrałam na siebie pierwszą lepszą szarą bluzę z długim rękawem i jasne podziurawione dżinsy. Nigdy nie malowałam się do szkoły więc i teraz tego nie zrobiłam. Założyłam plecak na jedno ramie i zeszłam szybko po schodach kierując się do drzwi. Złapałam klamkę ,wdechnęłam trochę wiosennego powietrza do płuc i uśmiechnęłam się cicho szepcząc:
-Może jednak ten dzień nie będzie wcale taki zły. – powiedziałam przyjaźnie sama do siebie.
    W moim głosie już nie było słychać ani odrobiny złości ,ani smutku. W tym momencie zapomniałam o wszystkich zmartwieniach które przygotowało mi życie. Czułam się jak zwykła 16-latka która rozpromieniona idzie do szkoły z uśmiechem i wciąż nie może się nadziwić pięknu naszego świata. Rozglądałam się i nasłuchiwałam śpiewu ptaków. Miałam wrażenie ,że one śpiewają specjalnie dla mnie. Z swoimi czerwonymi brzuszkami rozsiadły się po gałęziach i ćwierkały tak bez przerwy. Nagle usłyszałam kroki których dźwięk dochodził zaa moich pleców. Nie trzeba było być alfą i omegą ,żeby się dowiedzieć kto to był. Na mojej twarzy znów pojawił się grymas. Poczułam ,że wraca do mnie cały zły poranny humor. Znowu byłam wściekła. Nie wiem jak to się stało zawsze byłam spokojną dziewczyną nadąsaną przez krzywdy które wyrządziło mi życie. Ale tamtego dnia czułam się inaczej. Tak jak zwykła dziewczyna ze zwykłymi problemami. Nie wiem czy to dobrze czy źle ,ale tak się czułam. W tamtej chwili nie mogłam już opanować złości. Nie wiem co mnie opętało. Normalnie to bym mu w życiu tego nie powiedziała. Nie mogę opisać złości która wtedy była we mnie. Nie byłam wtedy sobą. Co nieprzespana noc może zrobić z człowiekiem. Nagle obróciłam się w stronę Luka który stał tuż za mną i w końcu to powiedziałam ...
-Chłopie! Czemu ty mnie ciągle śledzisz?! To nie jest wcale zabawne! O co ci chodzi?! – krzyknęłam na niego kiedy moje brwi przybliżyły się do oczu ,a zęby zaciskały usta. On popatrzył się na mnie jakby nigdy nic i szepnął cicho.
-Jesteś ... Wściekła ... – powiedział patrząc na mnie zakłopotanie ,a jednocześnie tak jakby dobrze mnie rozumiał.
-Ty no popatrz! Nie wiedziałam! – krzyknęłam jeszcze bardziejzła. Wtedy wydawało mi się ,że jego słowa były bez sensu teraz wiem ,że sama bym na jego miejscu to samo powiedziała.
-Co się stało? – spytał porozumiewawczo patrząc w moje oczy jakby był nimi oczarowany.
-Nic! – wciąż miałam wrażenie ,że jego zachowanie jest banalne. Teraz już myślę inaczej ,bo najbardziej rozsądny facet powiedział by to samo.
-Ludzie nie maja złego humoru bez powodu ... A zawsze lepiej jest to powiedzieć niż ukrywać w sobie. – te słowa przemówiły mi do serca. Na chwile ucichłam. Ale to było tylko jakieś 5 sekund zamyślenia. Wtedy zrozumiałam ,że moje zachowanie jest niedopuszczalne. Ale wciąż byłam zła ... Nie powinnam się wyżywać na Luku za moje krzywdy ,ale nie mogłam tego opanować. To coś w mojej głowie nie dawało mi spokoju i musiałam to w końcu wydusić z siebie.
-To już nie ważne! I tak to nic nie zmieni! Zostaw mnie! Ty ... – urwałam na krótką chwilę głos spoglądając na jego minę - Wariacie! 



___________________________________________________________________

 to macie "trochę" do czytania ;P

Bardzo przepraszam ,że tak późno ,ale dopiero zaczęły się ferie. Muszę trochę skorzystać z tej okazji i w końcu wyrwać się z domu. Pochodzić z koleżankami i poszaleć. Jeszcze raz przepraszam ... Postaram się więcej czasu poświecić dla bloga.

środa, 16 lutego 2011

Rysunek Rose nr. 2 :)

(Kliknij w obrazek ,żeby był większy :D)

Wydaje mi się ,że ten obrazek jest o wiele lepszy od poprzedniego. Wszystko jest o wiele bardziej dopracowane. Poprzedni obrazek robiłam zaledwie pół godziny ,a ten 3 godziny o.O . Hmm ... Nie będę się rospisywać jak wygląda ,bo każdy go dobrze widzi :).


Piszcie w komentarzach co o tym myślicie i co powinnam jeszcze poprawić ;)

sobota, 5 lutego 2011

"Nie pamiętam" (cz.8)

-Do jutra .. – wyszeptałam z pod nosa.
     Patrzyłam tylko jak jej zgrabne nogi w obcisłych ciemnych dżinsach biegną daleko przed mnie. Poruszały się bardzo szybko ,a ja obserwowałam każdy ich krok. Miałam wrażenie ,że każdy z nich był początkiem nowego i lepszego życia. Nagle znikły mi one z przed oczu skręcając w drugą stronę ścieżki. Gapiąc się tak myślami byłam wciąż gdzie indziej. Nie mogłam przestać myśleć o tym co się wydarzyło. Ten głos ... Był mi bardzo znajomy. Chyba zaczynam wariować ... Może to tylko mi się zdawało?
     Ale przecież te uczucie były tak prawdziwe więc i głos nie mógł być zmyślony. Cały czas czułam czyjąś obecność. Ale nie chodzi tu o Jenny tylko o kogoś innego. Tak jakby ten ktoś śledził całą naszą rozmowę. Nie wiem dlaczego ,ale czułam się jakoś swobodnie tak jakbym już dobrze tego kogoś znała. Czułam się jakoś dziwnie miałam wrażenie ,że ten ktoś był po prostu uczestnikiem rozmowy pomiędzy mną i Jenną. Myślę ,że ta osoba musiałaby mnie już trochę znać. Inaczej nie czułabym tej swobody. Jestem tego pewna.
     Nigdy nie miałam takiej pewności i obrony swojego zdania jak teraz. Zazwyczaj byłam szarą myszką ukrywającą się w tłumie. Wtedy nikomu bym nie powiedziała ,że uważam inaczej. Nigdy nie miałam całkowitej pewności czy odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Stałam tak przejęta tymi myślami ,aż zaczęło się powoli ściemniać. Zdecydowałam ,że lepiej będzie już chyba wrócić no chyba ,że chcę spać na dworze. Obróciłam się w stronę ścieżki która prowadziła prostu do mojego domu. Wzięłam głęboki wdech i wyszeptałam cichutko:
-Muszę już wracać. Mam już dosyć wrażeń na dziś ...
     Zaczęłam powoli iść do domu z lekkim zniechęceniem. To był już koniec moich „zastanawianek” jak na ten czas. Tylko teraz pozostaje jedno pytanie „Co się wtedy stało kiedy wracałam do domu?”. Nie mogę sobie nic przypomnieć. Tak jakby ktoś wyczyścił mi pamięć. Kompletnie nic nie pamiętam! Ale wydaje mi się ,że nie byłam sama ... Coś się wtedy wydarzyło. Nie mogę sobie tylko przypomnieć co ...Chyba z kimś rozmawiałam. Przypominam sobie tylko jakąś znajomą mi twarz... Uśmiechnęła się do mnie ... Gdzie ja ją widziałam? Nie mogę sobie za Chiny przypomnieć. Mam tylko jakieś dziwne przebłyski pamięci. Tylko „ułamki” tego co widziałam kiedy wracałam do domu.
   Byłam z  jakąś kobietą. Gdzieś z nią szłam i rozmawiałyśmy ... Ale o czym? Zaczyna mnie to powoli doprowadzać do szału. Jak to możliwe ,żebym nie pamiętała co robiłam i o czym rozmawiałam? Zawsze miałam sklerozę ,ale nie ,aż taką ... A jeśli to nie żadna skleroza ,ani nic w tym stylu? A co może ja mam halucynacje?! Może to tylko jakieś głupie zwidy? Co się ze mną dzieje? Ten dzień jest jakiś pokręcony. To wszystko przestało mnie już bawić ...



___________________________________________________________________
I znowu za krótko ... Ale jest weekend i może już wkrótce dodam nową część ;)

piątek, 4 lutego 2011

Nowy wygląd bloga ...

Jak zapewne zauważyliście zmienił się wygląd bloga. Teraz wygląda bardziej "tajemniczo" co pasuje idealnie do książki. Chciałabym podziękować .Kara96. która wykonała dla mnie nagłówek za darmo. Co myślicie o nowym wyglądzie bloga? Podoba się wam ,czy nie bardzo? Mi wydaje się ,że teraz powinno się wam lepiej czytać w takiej "atmosferze bloga". Piszcie co wy uważacie o tej metamorfozie w komentarzach.

środa, 26 stycznia 2011

"Dziwne uczucie" (cz.7)


-Ach tak ... Znam je aż za dobrze ... – powiedziałam oburzona i wściekła. Dobrze wiedziałam o kogo chodzi Jenny ... 
-Powiedziałaś to tak jakby były twoimi największymi wrogami. Czy one Ci dokuczają? – spytała patrząc w moje oczy przestraszona.
-Właściwie to słowo ”dokuczają” jest w tej sprawie bardzo łagodne. Nie nienawidzą mnie ,a ja ich. Kiedy są wściekłe zawsze wyżywają się na mnie. Pamiętasz tego chłopaka co zepchnął mnie ze schodów? Ta cała Jessica to jest jego dziewczyna ... Kiedyś .. Przyjaźniłam się z nią ,ale jak tylko zaczęła spotykać się z Mattem straciłyśmy nagle kontakty i stała się ona taka jaka jest w tej chwili ... Wredna i samolubna ... – mówiąc to patrzyłam wciąż pustym i zasmuconym wzrokiem w trawę.
- Nie rozumiem. Czyli pokłóciłyście się przez jakiego głupiego chłopaka?! – spytała zaskoczona z nutą współczucia i zarazem oburzenia w głosie.
- Prawdę mówiąc to tak. Zawsze mówiłam jej ,żeby w końcu ze sobą zerwali ,bo to nie ma sensu. Przez niego tylko stawała się coraz bardziej wredna. Ten związek nie wyszedł jej na dobre. Za to Matt od kiedy tylko sięgam pamięcią to od zawsze był moim wrogiem. Jak ona zerwała ze mną kontakty to zaczęła mnie powoli  unikać ,aż w końcu zaczęła się wojna ... A wszystko przez bzdury które wygadywał jej Matt. Przecież ja tylko chciałam dla niej dobrze.
-Wiesz .. Może da się to jakoś naprawić. – popatrzyła na mnie z uśmiechem.
-Niby jak? – spytałam smutnie.
– Mam pewien pomysł. Co byś powiedziała na to ,żebym umówiła was jutro na nocowanie u mnie? – złapała mnie lekko za rękę.
-Co?! Żartujesz?! W życiu! Nie chce jej widzieć na oczy!- krzyknęłam oburzona i zabrałam jej rękę.
-W końcu musicie się kiedyś pogodzić. Nie możecie być zawsze wrogami!
-Wybij to sobie z głowy! Ona mnie nie znosi ,a ja jej! Niech już tak zostanie!
-Rozmawiałam z nią i wcale nie ma ona o Tobie takiego złego zdania!
-Taa ...Wątpię ,by mówiła prawdę ... Mówię Ci ona coś knuje! Czuje to!
-Nic nie knuje! Wiem to! Po prostu uwierz mi! – popatrzyła na mnie lekko przerażona.
Miałam wrażenie ,że ta rozmowa nigdy się nie skończy. Nagle poczułam się bardzo dziwnie. Tego uczucia nie mogę zbytnio opisać słowami. Zrobiło mi się tak jakoś ... Zrobiło mi się tak zimno. Poczułam ,że ktoś dotyka moją dłoń i szepcze mi do ucha „Musisz się zgodzić. Spójrz jeszcze raz w jej oczy i zgódź się!”. Ten głos przypominał mi kogoś. Sama nie zielonego pojęcia kogo. Ale był on mi bardzo znajomy ... Znów zaczęłam czuć na sobie widok tej sarny. Tak jakby obserwowała  mnie z każdej strony ... Zaczęłam się rozglądać bojaźliwie. Nie wiem co się wtedy ze mną działo. Ale tego uczucia nie da się tak po prostu zignorować. To było coś niecodziennie pierwszy raz czułam coś takiego. Zamyśliłam się tak ,aż w końcu Rose szturchnęła mnie i nareszcie ”się obudziłam”.
-Rose! Tutaj ziema ,żyjesz? – powiedziała lekko zirytowana.
-Eee .. Tak. Co się stało? – spytałam rozkojarzona.
-Nic tylko ,że stałaś tak i wogule nie słyszałaś co do Ciebie mówiłam! Nie no wszystko spoko! Gdzie ty wtedy byłaś na Marsie?!
-Wiesz ... Sama nie wiem co się dzisiaj ze mną dzieje. Chyba muszę na chwilę odpocząć.
-A co z nocowaniem?!
-Może innym razem ... – odpowiedziałam usiłując nie patrzeć jej w oczy. Czułam coś dziwnego gdy w nie patrzyłam.
-Najpóźniej jutro ,bo potem nie mam czasu.
-No dobra ... – powiedziałam cicho.
-Nagle zrobiłaś się jakaś blada. Co się z Tobą dzieje?
-Nie wiem. Muszę się położyć.
-Zaprowadzić Cię do domu? – spytała troskliwie.
-Nie ,dzięki. Sama pójdę ...
-Na pewno?
-Tak. – odpowiedziałam stanowczo.
-Dobra no to do jutra! – pobiegła w głąb lasu nie oglądając się.
-Do jutra .. – wyszeptałam z pod nosa.

środa, 19 stycznia 2011

"Miła postać" (cz.6)


    Siedząc tak i rozmyślając nad tym co się stało spojrzałam na chmury ciągnące się leniwie po niebie i pomyślałam „Gdyby tylko życie nie było takie jakim jest ... Wtedy może byłoby inaczej”. Znów schyliłam głowę pełną smutku oraz odrobiny złości i łza spłynęła mi po policzku. Wyciągnęłam rękę do przodu i popatrzyłam na nią tak jakbym nie widziała jej od lat. „Tyle się zmieniło i jeszcze tyle ma się zmienić ... Tyle jeszcze łez i śmiechu jest przedemną” – pomyślałam chowając rękę do kieszeni i znów wpatrując się w niebo. Druga łza spłynęła  mi po policzku ,zleciała po chwili na ziemię i wsiąkła w nią. Nagle usłyszałam jakiś głos który mówił „Nie płacz ... To nic nie zmieni”. Głos ten był miły ,ale z jakiegoś powodu wystraszyłam się go tak jakbym usłyszała jakiegoś ducha. Od razu zerwałam się na równe nogi i krzyknęłam:
-Halo?! Czy ktoś tu jest?! Hallo?!
-Nie bój się .. To tylko ja. – za drzewa wyszła jakaś wysoka postać. Miała ona proste i długie piękne włosy ciągnące się do samego pasa. Kolor ich był taki jak pień obok którego stała - ciemno brązowy prawie ,że czarny. Jej oczy przypominały mi trochę mamę. Ich kolor był prawie ,że identyczny. Nos miała ona podłużny i trochę szeroki. Jej duże różowe usta uśmiechnęły się do mnie z sympatią. Patrzyła ona na mnie tak jakby mnie już bardzo dobrze znała.
– Widziałam co się stało. Nie ma co płakać. Nie przejmuj się. – podeszła do mnie i złapała mnie za rękę. – Jestem Jenny ,a ty to zapewne Rose.
-Yyy .. Tak .. Skąd znasz moje imię?
-Dużo o Tobie słyszałam. Niedawno się tu przeprowadziłam. Pierwsze dziewczyny które tu poznałam od razu wspomniały o dziewczynie zwanej Rose. Tak myślałam ,że to ty. – uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Ach tak .. A co one o mnie mówiły? – od razu się spytałam z nutą ciekawości ,a zarazem smutku.
- Mogę powiedzieć Ci tyle ,że to co mówiły nie było czymś co mogło by Cię zranić. – w jej oczach było coś co nie mogło mi pozwolić źle o niej myśleć.
-Acha rozumiem. Więc .. Witaj Jenny miło mi cię poznać. – pierwszy raz uśmiechnęłam się do jakiejś osoby. Jest w niej coś takiego ... Nie wiem jak to określić .. Ale to coś na pewno nie było niczym złym. Od razu wiedziałam ,że nie miała wobec mnie złych zamiarów.
-Mam tylko jeszcze jedno pytanie. Kto Ci o mnie mówił? – musiałam wkońcu o to spytać.
-Mówiły ,że nazywają się Jessica i Megan oraz ,że je bardzo dobrze znasz. To prawda?
-Ach tak ... Znam je aż za dobrze ... – powiedziałam oburzona i wściekła. Dobrze wiedziałam o kogo chodzi Jenny ...

wtorek, 18 stycznia 2011

Rysunek Rose

 (żeby powiększy kliknij w obrazek)

Jakby co to to co spływa "po" oku to łza xD. Wiem ,wiem nie wyszło mi .. Nos jakiś taki dziwny za duże oko i usta dziwnie ułożone ;/.  Eh .. Kara nawet nie wiesz jak ja Ci zazdroszczę talentu! ;D Inaczej wyobrażałam sobie ten rysunek .. No coż .. Wyszło takie coś. Piszcie co bym mogła jeszcze poprawić ,żeby następnym razem wyszło mi to lepiej ;)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

"Kałuża" (cz.5)


     Kolejne następne lekcje Luke spędzał z wzrokiem wlepionym we mnie. Ja jak zwykle udawałam ,że tego wogule nie widzę ,ale w głębi duszy zrobiło mi się nagle smutno i pomyślałam sobie ,że on może po prostu szuka kogoś bliższego ,kogoś kto by go zrozumiał ,a w ten dziwny sposób próbuje się do mnie zbliżyć. Może po prostu tak okazuje sympatie. Zajęta tymi myślami spędziłam tak wszystkie lekcje. Zrobiło mi się go żal .. Przecież on wcale nie jest taki zły za jakiego go inni uważają. Może po prostu nie ma odwagi tego powiedzieć. Wkońcu zadzwonił dzwonek.
-Nareszcie -szepnęłam i odetchnęłam z ulgą.
   Spakowałam wszystkie rzeczy do plecaka i dosłownie wybiegłam z klasy. Wciąż nie przestawałam myśleć o Luku. On szedł tuż przedemną ,ale ja nie wzracając na niego uwagi wyprzedziłam go ,tak jakby nigdy nic. Pochłonięta myślami szłam wciąż przed siebie ,aż nagle wpadłam na pewien pomysł. Zatrzymałam się na chwilę tuż przy schodach i przemyślałam to jeszcze raz. Już wiedziałam jak sprawdzić czy Luke rzeczywiscie będzie wszędzie za mną szedł czy to był po prostu „zbieg okoliczności” w co bardzo wątpię .. Ale dla pewności wolałam to sprawdzić. Lecz nagle poczułam ,że ktoś spycha ze schodów. Obróciłam się zaskoczona i leciutko wystraszona.
-Rusz się mała!
     Przed swymi oczami ujrzałam największego głupka ze szkoły. Chyba już się domyślacie kto to był. Tak to Matt. Popatrzył się na mnie jak na wariatkę i lekko się uśmiechnął. Wkońcu popchnął mnie jeszcze mocniej ,tak ,że wkońcu skaturlałam się ze schodów do największej kałuży błota. Obolała i cała brudna wstałam i krzyknęłam:
-Ty mądry jesteś?! Co ty sobie myślisz?! To wcale nie było śmieszne!
-Ha ha! Zobaczcie to Wielka Stopa! Wracaj do klatki tam gdzie twoje miejsce! – śmiał się tak ,że prawie nie mógł wziąć wdechu.
     Nie tylko on się śmiał reszta szkoły również. Tylko jakaś jedna dziewczyna wogule się nie śmiała ,patrzyła się na całą tą sytuacje z przerażeniem. Ale to nie ma znaczenia ,bo po Luku nie było już śladu. Po prostu „zniknął”. Nie zastanawiając się już nad niczym pobiegłam w głąb lasu. Jak już mówiłam jest takie miejsce gdzie chodzę codziennie w środku lasu – właśnie tam się wybrałam. Schyliłam głowę upokorzona i wściekła pobiegłam tam gdzie zawsze szłam w trudnych chwilach się wypłakać. Ponieważ to miejsce nie było daleko to chwilę później byłam na miejscu. Usiadłam na moim ulubionym miejscu – ścietym pieniu na którym zawsze rozmyślałam ,płakałam oraz .. Cieszyłam się. Wiem ,że to dziwne ,ale czasem takie chwile się zdarzały takie w jakich miałam dobry humor. A zdarzały się tylko dzięki moim małym przyjaciołom – zwierzętom. To tylko one zawsze w moim życiu dawały mi malutkie światełko na wiare w nowe i lepsze życie. To im zawdzięczam wszystko.


__________________________________________________________________________________

MAŁE PYTANKO
Chcielibyście ,abym narysowała dla was bochaterkę mojej książki - Rose? Wiem ,że każdy z was inaczej sobie ją wyobrazi ,ale ja chciałabym wam pokazać jak ja sobie ją wyobrażam.

niedziela, 9 stycznia 2011

"Luke" (cz.4)

     Na lekcji myślałam tylko o tym by wrócić do domu. Matt co się obrócił to patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy i cichutkim chichotem. Chciałabym zniszczyć tą jego okropną blond czuprynę ,a ten wredny uśmieszek zabrać mu z twarzy raz na zawsze. Czułam ,że nie wytrzymam i wybiegnę z klasy ze złości. 
     Przez to wszystko nie zwróciłam uwagi na to ,że cały czas obserwował mnie Luke. Miał on strasznie bladą twarz jeszcze nigdy takiej nie widziałam. Zawsze się wyróżniał w tłumie wszyscy mieli oczy skierowane na niego ,ale on nie zwracał na to uwagi myślami ciągle był gdzie indziej. Był jasnym brunetem o dłuższych włosach i grzywce ciągnącej się ,aż do samych oczu. Jego duże czerwone usta nigdy jeszcze się nie uśmiechnęły zawsze miał tą samą skwaszoną minę. Nos miał ,ani mały ,ani duży średniej wielkości i lekko zadarty. Policzki blade jak cała reszta jego twarzy ,a nawet trochę bardziej. Oczy zaś miał czerwone. Wiem ,że to dziwne ,ale naprawdę takie miał ,nikt nie wie dlaczego. Jego spojrzenie zawsze przyprawiało mnie o dreszcze. Brwi ma zazwyczaj nisko w stosunku do oczu ,tak jakby o czymś ciągle myślał i nie mógł dojść do wniosku. Zawsze wydawał mi się  dziwnym facetem ,ale sama czasem zachowuje się identycznie jak on.   
      Razem jesteśmy wiecznie ponurzy i nieśmiali. Tylko ,że on nie ma żadnych wrogów. Cała szkoła wogule boi się do niego odezwać ,a co jeszcze rozmawiać. Czasem chciałabym go poznać tak od serca i dowiedzieć się czy rzeczywiście jesteśmy do siebie podobni ,ale nie mam odwagi. Jeszcze nigdy nie widziałam ,żeby się do kogoś odezwał więc wątpię ,żeby chciał ze mną porozmawiać. Boję się ,że palne coś głupiego ,a on wkurzy się i odejdzie. Więc wolę na razie zostawić to tak jak jest. Ostatnio Luke zaczyna coraz bardziej próbować się do mnie zbliżyć. Wczoraj na wszystkich przerwach stał wciąż obok mnie i obserwował co robię ukradkiem. Ja obróciłam głowę w drugą stronę i udawałam ,że go wogule nie widzę. Powoli zaczynam się go bać ,bo ostatnio chodzi za mną nawet kiedy wracam do szkoły. Obserwuje każdy mój krok. Tak jakbym byłam w niebezpieczeństwie ,a on chciał mnie chronić. 
     Ja cały czas udaje ,że tego nie widzę ,ale kiedy tylko obracam się w przeciwną stronę to zamykam oczy, zagryzam wargi i idę przed siebie. Wtedy tylko zastanawiam się „Czego on odemnie chce? O co mu chodzi? Dlaczego ciągle mnie obserwuje?”.


___________________________________________________________________________________
P.S. Przepraszam ,że tak krótko ,ale za to następna część będzie dłuższa.

sobota, 1 stycznia 2011

"Dziwny poranek" (cz.3)


    Dziś stałam wcześnie rano ,albo raczej zostałam obudzona. Na dworze było jeszcze ciemno. Obudziła  mnie straszna ulewa która szaleje już całą noc. Okno było otwarte chociaż zamknęłam je jak się kładłam spać. „To pewnie przez wiatr” – pomyślałam wstając z łóżka. Nałożyłam kapcie na nogi i poszłam wolnymi krokami zamknąć okno. Prawie zasnęłam w drodze. Kiedy udało mi się podejść do okna nagle gałąź drzewa się o nie odbiła. Cofnęłam się nastraszona o krok. Stałam tak przez chwilę ,aż w końcu wzięłam się w garść i zamknęłam okno. Wróciłam do łóżka zdjęłam moje czerwone kapcie i położyłam się. Nagle odechciało mi się spać. O niczym nie myślałam przez ten cały czas gapiłam się w sufit z lekko przymkniętymi oczami.
     Chwilę później zadzwonił budzik. Wyłączyłam go i poszłam na palcach do kuchni. Wyjęłam z lodówki płatki śniadaniowe i mleko. Pożyłam to wszystko na stole i poszłam po talerz który znajdował się na samym czubku lodówki. Mam tylko 156 cm wzrostu więc ,żeby tam dosięgnąć musiałam podskoczyć. Talerz wyślizgnął mi się z ręki ,ale mam takie szczęście ,że jestem bardzo dobra z w-f i udało mi się go złapać. W trakcie łapania talerza serce zabiło mi mocnej jak by babcia dowiedziała się o tym ,że stłukłam talerz to nie wiem co by zrobiła. Lekko wystraszona postawiłam talerz na stole wsypałam płatki i zalałam mlekiem. Jadłam błyskawicznie po chwili talerz był pusty. Wróciłam do pokoju i poszłam się przebrać. Otworzyłam szafę ,a w jej środku były same czarne ciuchy. „Muszę iść na zakupy”-pomyślałam. Ubrałam podkoszulek ,a na to czarną markową zapinaną bluzę którą kiedyś dostałam od cioci Kate. Już jej dawno nie widziałam nie mieszka ona w Polsce nawet nie pamiętam gdzie. Do tego założyłam obcisłe dżinsy i czarne wysokie buty. Wzięłam plecak i zeszłam po cichutku na dół. Otworzyłam drzwi ,a przed sobą ujrzałam mój ulubiony las. Przystanęłam na chwilę ,a potem poszłam przed siebie.
    Ulewa ustała. Zostały tylko kałuże i nic więcej. Niebo się rozchmurzyło i zaświeciło słońce.  Przechodząc przez las ciągle czułam na sobie widok tej sarny. Schyliłam głowę i zaczęłam szybciej iść. Miałam bardzo długą grzywkę i nie widziałam gdzie idę. Wkońcu uderzyłam się głową o gałąź drzewa. Na chwilę przystanęłam zamknęłam oczy i uklękłam. „Ale będę miała guza. Głupia gałąź!”- pomyślałam łapiąc się za głowę. Wstałam i pobiegłam do szkoły zirytowana. Kiedy byłam już w szkole wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli. Cóż to żadna nowość. Ja udawałam że tego nie widzę i szłam zamyślona przed siebie. Przed moimi oczami ukazałał się Matt. Największy dureń z całej szkoły nie daje mi spokoju.
- Hej lala! Co byś chciała na urodziny? Bo ja widziałem w sklepie dzieciencym fajnego smoczka! – zaśmiał się jakby była z czego.
„ Tym razem przegiąłeś! ” –pomyśłam zaciskając zęmby.
  -Daj mi święty spokój!- powiedziałam patrząc na niego z oburzeniem.
    On zachichotał i szepną coś koledze coś do ucha. Obaj wybuchnęli śmiechem i patrzyli na mnie  roześmiani. Cała szkoła przyglądała się tej sytuacji. Nagle zadzwonił dzwonek i poszłam z ulgą do klasy.